• Trwają poszukiwania ciała Jana Lityńskiego. Bierze w nich udział kilkudziesięciu policjantów i strażaków, którzy przeczesują brzegi Narwi, a także patrol WOPR, który pływa łodzią po rzece
  • - Poszukiwania ciała J. Lityńskiego zostały na dzisiaj zakończone i zostaną wznowione we wtorek - powiedział rzecznik prasowy komendanta mazowieckiego PSP mł. bryg. Karol Kierzkowski
  • Czy przy tych warunkach atmosferycznych jest szansa na odnalezienie ciała mężczyzny? - W tym momencie graniczy to z cudem - ocenia w rozmowie z Onetem Maciej Rokus, szef Grupy Specjalnej Płetwonurków RP
  • - Może ono znajdować się w odległości od kilometra do nawet kilkunastu kilometrów od tego miejsca, gdzie wpadł do wody - dodaje ekspert
  • Maciej Rokus uważa, że w tej sytuacji najlepiej jest poczekać, aż pokrywa lodowa się rozpuści. - Silny nurt i lód to w tym momencie dwa czynniki najbardziej utrudniające odnalezienie ciała pana Jana Lityńskiego - tłumaczy
  • Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Do tragedii doszło w niedzielę. O śmierci Jana Lityńskiego, byłego działacza "Solidarności", a także byłego posła i doradcy prezydenta Bronisława Komorowskiego, poinformował inny działacz opozycji w PRL Eugeniusz Smolar. Była europosłanka KO i była minister nauki Lena Kolarska-Bobińska przekazała, że Lityński utonął, ratując swego psa. Do tragicznego wypadku doszło nad Narwią.

Policjanci i strażacy szukają na brzegach, WOPR-owcy na wodzie

Te informacje potwierdził rzecznik Komendy Głównej Policji inspektor Mariusz Ciarka. - W Pułtusku, na wysokości ul. Wyszkowskiej, spacerując wałem przeciwpowodziowym, mężczyzna wszedł do rzeki Narew, chcąc wyciągnąć z niej psa, pod którym załamał się lód. Według relacji jego żony, która była świadkiem zdarzenia, mężczyzna utonął - podał insp. Ciarka.

Już wczoraj rozpoczęły się zakrojone na szeroką skalę poszukiwania ciała Jana Lityńskiego. W związku z tym ogłoszono alarm dla całego stanu osobowego Komendy Powiatowej Policji w Pułtusku. - Skierowano tam też 21 funkcjonariuszy Samodzielnego Pododdziału Prewencji Policji w Płocku. Poszukiwania prowadzą także funkcjonariusze Państwowej Straży Pożarnej z łodzią i dwoma saniami lodowymi. Na miejscu pracują trzy grupy nurków i Ochotnicza Straż Pożarna z dronem - informował Ciarka.

Akcja poszukiwawcza została przerwana w poniedziałek tuż przed godz. 18. Wznowiono ją we wtorek.

- W działaniach wykorzystywane są quady, drony, a także policyjny helikopter. Nurkowie prowadzili poszukiwania w dniu wczorajszym, dziś poszukiwania na wodzie z użyciem łodzi prowadzi patrol WOPR. Pozostali funkcjonariusze przeszukują brzegi rzeki Narew po obu jej stronach. Akcja będzie trwała prawdopodobnie do późnych godzin nocnych - powiedziała Onetowi w poniedziałek po południu mł. asp. Anna Kowalczyk z Komendy Powiatowej Policji w Pułtusku.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Szef nurków: siła nurtu ściągnęła go pod powierzchnię lodu

Jakie są szanse na odnalezienie ciała w rzece przy obecnych warunkach atmosferycznych i co sprawia największe trudności podczas akcji? Zapytaliśmy o to Macieja Rokusa, szefa Grupy Specjalnej Płetwonurków RP, zajmującej się lokalizowaniem ofiar wypadków na wodzie, która pomogła m.in. odnaleźć w Warcie ciało Ewy Tylman z Poznania oraz ciało Piotra Woźniaka-Staraka w jeziorze Kisajno w sierpniu 2019 r.

- Całkowicie rozumiem, że pan Lityński skoczył na ratunek swemu psu. Polacy są bardzo rodzinni, uczuciowi i kochają swoich bliskich, a niejednokrotnie pies jest traktowany w domu jak członek rodziny. Dlatego nie wahamy się spieszyć mu z pomocą i często decyzja zapada w ułamku sekundy. Tu jest o tyle skomplikowana sytuacja, że gdy ktoś wchodzi na pokrywę lodową, powinien od razu położyć się na niej i czołgać, żeby rozłożyć swój ciężar. Bo skoro pod psem lód się załamał, to pod człowiekiem tym bardziej. Poza tym osoba, która udziela pomocy, powinna być na linie asekuracyjnej lub czymś, co może ją w danej chwili zastąpić - mówi Onetowi Maciej Rokus.

- Kiedy już wpada się do rzeki, ubranie momentalnie nasiąka wodą. Zwłaszcza zimą, kiedy tych ubrań mamy na sobie sporo. Wchłonięta przez nie woda sprawia człowiekowi ogromną trudność przy próbach wydostania się na pokrywę lodową. I niestety siła nurtu ściąga go pod powierzchnię lodu. Dlatego poszukiwania w tym miejscu, w którym się to zdarzyło, o tej porze roku i przy obecnym gradiencie temperatur, trochę nie mają sensu, bo intuicja i doświadczenie podpowiada mi, że w tym miejscu ciała już dawno nie ma. Prawdopodobnie porwał je nurt. Pokrywa lodowa i silny nurt to w tym momencie dwa czynniki najbardziej utrudniające poszukiwania - dodaje.

Rokus: poszukiwania mogą potrwać nawet miesiąc

- Bezpośrednio po utonięciu, czyli uduszeniu się wodą, która wlewa się do płuc przez gardło i nos, ciało człowieka opada na dno. Ale przy tych warunkach atmosferycznych siła nurtu jest tak duża, że przesuwa to ciało po dnie i przemieszcza do momentu, aż zmieni się jego pływalność. I raczej odbywa się to środkiem nurtu, a nie w kierunku brzegów. Dlatego odnalezienie ciała pana Lityńskiego w tym momencie graniczy z cudem. Może ono znajdować się w odległości od kilometra do nawet kilkunastu kilometrów od tego miejsca, gdzie wpadł do wody. W tej sytuacji najlepiej jest poczekać, aż pokrywa lodowa się rozpuści, dopiero wtedy jest szansa na jego odszukanie - uważa Maciej Rokus.

- Można by się podjąć badania rzeki urządzeniami typu sonar, gdyby nie było pokrywy lodowej. Ale lód i kra uniemożliwia tego typu badania. Oczywiście są szanse, że siła nurtu wyrzuci go na brzeg, gdzie może zahaczyć o gałąź lub zatrzymać się na jakimś elemencie ukształtowania terenu. Ale to raczej nie w tym momencie. Przy tych warunkach poszukiwania mogą potrwać - optymistycznie - od kilkunastu dni do nawet miesiąca - ocenia szef Grupy Specjalnej Płetwonurków RP.

Jan Lityński nie żyje. Życiorys opozycjonisty: KOR, "Solidarność", Okrągły Stół

Jan Lityński urodził się w 1946 r. W latach 1964–1968 studiował matematykę na Uniwersytecie Warszawskim. Był organizatorem i uczestnikiem studenckich wystąpień w marcu 1968 r. Organizował zbieranie podpisów pod listem w obronie Adama Michnika, brał udział w demonstracji przeciwko zdjęciu "Dziadów" z repertuaru Teatru Narodowego. Został wtedy skazany na 2,5 roku więzienia i relegowany z uczelni. Pracował jako robotnik, następnie programista komputerowy.

W 1976 r. był współzałożycielem "Biuletynu Informacyjnego", pierwszego pisma ukazującego się poza cenzurą. Wielokrotnie aresztowany. W 1977 r. działał jako współredaktor "Robotnika", niezależnego pisma na rzecz zakładania wolnych związków zawodowych. Został członkiem KSS "KOR" i współpracownikiem Biura Interwencyjnego KSS "KOR".

W 1980 r. został doradcą władz NSZZ "Solidarność". Był autorem uchwalonego przez I Zjazd "Solidarności" Posłania do Ludzi Pracy Europy Wschodniej. W 1981 r. w stanie wojennym internowany, a następnie aresztowany. Po ucieczce z przepustki z więzienia od 1984 r. działał w solidarnościowym podziemiu jako członek Regionalnego Komitetu Wykonawczego NSZZ "S" Region Mazowsze.

W 1989 r. był uczestnikiem obrad Okrągłego Stołu. Został wybrany do Sejmu kontraktowego z woj. wałbrzyskiego. Posłem pozostawał do 2001 r. W tym czasie był m.in. przewodniczącym Komisji Polityki Społecznej i Komisji Służb Specjalnych. Od 1990 r. w ROAD Tadeusza Mazowieckiego, następnie w Unii Demokratycznej i Unii Wolności (wiceprzewodniczący).

W latach 2008-2010 doradca PLL LOT ds. społecznych, mediator sporów. Od 2010 do 2015 r. doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego ds. kontaktów z partiami i środowiskami politycznymi. Poza działalnością polityczną był autorem licznych publikacji w prasie polskiej i zagranicznej, m.in. "Gazecie Wyborczej", "Rzeczpospolitej”, "Newsweeku".

Został odznaczony przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim (2006 r.) oraz Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą (2008 r.) Orderu Odrodzenia Polski. W 2015 r. prezydent Bronisław Komorowski nadał mu Krzyż Wolności i Solidarności.