Mimo zbudowania artystycznego i finansowego imperium na przestrzeni długiej kariery, w chwili swojej śmierci w 2009 r. Michael Jackson pozostawił po sobie ponad 500 mln dol. długów. Według testamentu artysty, jego dzieci miały trafić pod opiekę babci. Z ostatniej woli wykluczony został ojciec Jacksona, a także pierwsza żona muzyka, matka dwójki jego dzieci. Do zajmowania się majątkiem wyznaczeni zostali - do czasu osiągnięcia pełnoletności przez dzieci - współpracownicy Jacksona, skupieni w Michael Jackson Family Trust. Zgodnie z jego wolą, 20 proc. jego majątku przekazano organizacjom charytatywnym.

Mimo to, w ciągu ostatnich 10 lat Michael Jackson Estate - zarządca majątku spadkowego - według magazynu "Forbes", zarobił ponad 3 mld dol. za sprawą obecności wizerunku "króla popu", sprzedaży jego albumów i wykorzystywania jego muzyki w celach komercyjnych. 

To nie jedyne źródła dochodów - do najważniejszych należą prawa do katalogu piosenek The Beatles, który Jackson kupił za 47,5 mln dol. w 1985 r. Dziesięć lat później sprzedał 50 proc. katalogu "fantastycznej czwórki" Sony za 95 mln. "Paul, to tylko biznes" - tłumaczył Jackson niedowierzającemu przyjacielowi Paulowi McCartneyowi, współautorowi największych przebojów The Beatles. 

Finansowe imperium zaczęło się jednak sypać, a kontrowersje wokół życia gwiazdora nie wpłynęły korzystnie na jego wizerunek i wartość rynkową. Po śmierci wokalisty jego rodzina otrzymała mnóstwo pozwów i wezwań do sądu. Niektórzy podawali się za nieślubne dzieci "Jacko", inni twierdzili wręcz, że to oni są prawdziwymi autorami jego piosenek; ktoś upierał się nawet, że to on napisał wszystkie piosenki, które znalazły się na albumach "Thriller" i "Bad". Oczekiwał należnych mu tantiem i rekompensaty moralnej.

Wśród absurdalnych pozwów i śmiesznych zarzutów pojawiały się jednak takie, które odcisnęły piętno na wizerunku Jacksona. W 2019 r. telewizja HBO wyprodukowała film "Leaving Neverland", czterogodzinną opowieść Wade'a Robsona i Jamesa Safechucka, oskarżających muzyka o molestowanie seksualne. Dziś 30-letni mężczyźni zwierzają się ze swoich kontaktów z Jacksonem sprzed 20 lat. Nie były to pierwsze tego typu zarzuty wobec autora "Thrillera". W 2005 r. Jackson został oskarżony przez inną ofiarę, jednak został uniewinniony. Film stał się międzynarodową sensacją, wywołując zaognione spory między fanami Jacksona, przekonanymi o niewinności idola, a tymi, którzy nie mieli wątpliwości, co do jego winy.

W lutym decyzję o usunięciu piosenek Jacksona ze swoich playlist podjęło BBC, a także kilkadziesiąt stacji z Kanady i Nowej Zelandii, a w Polsce - Radio Zet. Rzecznik prasowa firmy Eurozet Małgorzata Kozieł, przyznała, że zdecydowano o usunięciu utworów Jacksona do momentu wyjaśnienia sprawy zarzutów formułowanych pod adresem artysty. Radio i streaming to nie byle jakie źródło dochodów - każdego roku sama piosenka "Thriller" zarabia ponad 3 mln dol. 

Od samego początku Michael Jackson Estate odpierał zarzuty stawiane w filmie. Przedstawiciele instytucji, a także członkowie rodziny Jacksona, twierdzili, że twórcy i bohaterowie dokumentu liczyli na szybki zarobek, zbiciu fortuny na oskarżeniu jednej z największych gwiazd muzyki rozrywkowej. Zapowiedzieli złożenie pozwu przeciw HBO, przypomina Andrew Dalton z Associated Press. 

Jak wylicza portal "The Wealth Advisor", imperium Jacksona może boleśnie odczuć wywołane filmem kontrowersje. Przez kolejnych siedem lat prawa do dystrybucji muzyki Jacksona posiada Sony Music Entertainment, które za ten przywilej zapłaciła 350 mln dol. 

Co dalej? Czy zdecyduje się odnowić umowę na tych samych warunkach? Czy też, jak w przypadku oskarżonego o molestowanie seksualne piosenkarza R'n'B R. Kelly'ego, wytwórnia pozbędzie się go na dobre? Przeboje Kelly'ego zniknęły także z serwisu Spotify. Odcinek z udziałem Jacksona zdecydowali się usunąć także twórcy serialu animowanego "The Simpsons"; w wyemitowanym w 1991 r. odcinku "Stark Raving Dad" piosenkarz udzielił głosu jednej z postaci.

Kanadyjski raper Drake zapłacił swego czasu małą fortunę, by samplować głos Jacksona w swojej piosence "Don't Matter To Me". Dziś z tego właśnie powodu może nie usłyszeć jej w radiu. Niechęć lub strach przed samplowaniem, twórczym przetwarzaniem utworów Jacksona to nie tylko zagrożenie dla stanu konta jego spadkobierców, ale także dla miejsca "króla pop" we współczesnej popkulturze. Piosenki Jacksona w przeszłości samplowali tacy artyści jak 2Pac, Q-Tip, Puff Daddy, De La Soul czy Nas.  

Nie zapominajmy o Cirque Du Soleil i "jacksonowym" widowisku w Las Vegas, które każdorazowo przynosi ponad 300 tys. dol. Jak podaje "The Wealth Advisor", premiera dokumentu, owszem, odbiła się na sprzedaży biletów - podniosła ją. W Londynie tłumy odwiedzają poświęconą Jacksonowi ekspozycję w National Portrait Gallery. Bilety kosztują ponad 30 funtów. Do listy źródeł dochodów należy dodać także sprzedaż gadżetów, koszulek i zdjęć Jacksona, a także umowy z firmami odzieżowymi, wykorzystującymi wizerunek piosenkarza. 

Jaka przyszłość czeka Michael Jackson Estate? Czy wizerunek i muzyka Jacksona przetrwa skandal obyczajowy? Młodsza siostra artysty, piosenkarka Janet Jackson uspokaja fanów twierdząc, że dziedzictwo jej brata przetrwa tę próbę. "Uwielbiam, gdy widzę, jak dzieci go naśladują, kiedy dorośli wciąż słuchają jego muzyki. To tylko pokazuje wpływ mojej rodziny na świat" - dodała w rozmowie z "The Sunday Times". W obronie dobrego imienia Jacksona stanęli także m.in. Aaron Carter, Barbara Streisand, Diana Ross i Madonna.