• W 2023 roku w Krakowie odbędą się igrzyska europejskie
  • Gratulacje złożyli władzom województwa Mateusz Morawiecki i Beata Szydło
  • Od igrzysk dystansują się władze miasta, a część mieszkańców zastanawia się nad zbieraniem podpisów pod wnioskiem o referendum.

Obecnie w Mińsku odbywają się drugie igrzyska europejskie. Impreza jest niszowa, nie cieszy się zainteresowaniem mediów i kibiców. Kolejne tego typu wydarzenie odbędzie się w 2023 w Krakowie i Małopolsce. Oficjalna decyzja w tej sprawie zapadła w sobotę. Kraków był jedynym kandydatem, bo nikt innych nie chciał organizować imprezy. Powodem były m.in. wysokie koszty.

Kto zapłaci za igrzyska?

Tuż po ogłoszeniu wyników premier Mateusz Morawiecki pogratulował sukcesu. Podobnie jak była wicepremier i obecna europoseł Beata Szydło. Jednak strona rządowa wciąż unika odpowiedzi na najważniejsze pytanie: ile organizacja imprezy będzie kosztować i kto pokryje koszty.

W krakowskim magistracie urzędnicy podkreślają, że igrzyska europejskie to inicjatywa władz województwa i Polskiego Komitetu Olimpijskiego, a Kraków przystąpił do przedsięwzięcia, bowiem kandydować nie może region, a musi to zrobić konkretne duże miasto gospodarz.

- Nie mam żadnych wątpliwości, że organizacja igrzysk europejskich w Małopolsce w 2023 to wielka szansa na promocję i rozwój całego regionu. Gratuluję władzom województwa, które razem z Polskim Komitetem Olimpijskim były inicjatorami tego przedsięwzięcia i podkreślam po raz kolejny, że Kraków po zapoznaniu się ze szczegółami organizacyjnymi w miarę możliwości i na miarę finansowych gwarancji rządowych będzie wspierał to przedsięwzięcie - oświadczył prezydent Krakowa.

Konkretnych gwarancji finansowych jednak wciąż brak. - Miasto otrzymało bardzo ogólne zapewnienie o wsparciu wydarzenia przez rząd. Nie, nie znamy szczegółów organizacyjnych, a tym samym kosztów. Czekamy na szczegóły przedsięwzięcia - mówi w rozmowie z Onetem Monika Chylaszek, rzecznik prasowa prezydenta Krakowa.

Na pytania o koszta nie odpowiada strona rządowa. Zapytaliśmy m.in. Ministerstwo Sportu o kwestie związane z finansami. Do tej pory jego przedstawiciele nie znaleźli czasu na odpowiedź.

O koszta zapytaliśmy także przedstawicieli urzędu marszałkowskiego, którzy forsowali kandydaturę Krakowa. Chcieliśmy się dowiedzieć m.in. czy przed złożeniem aplikacji przygotowany był wstępny kosztorys i jakie instytucje będą finansowo odpowiadać za przygotowanie imprezy. Przedstawiciele PiS, którzy rządzą w województwie, nie znaleźli czasu, aby odpowiedzieć na te pytania. Wszystko jednak wskazuje na to, że w momencie zgłoszenia kandydatury Krakowa kosztorys nie był stworzony.

Za wcześnie na rozmowę o kosztach

Bardziej rozmowni okazali się przedstawiciele Polskiego Komitetu Olimpijskiego (PKOl). - Obecnie koncentrujemy się na imprezie właśnie rozgrywanej w Mińsku. Pana pytania są zdecydowanie przedwczesne. Trudno np. kalkulować koszty bez ustalenia programu sportowego zawodów, określenia choćby przybliżonej liczby ich uczestników, miejsc rozgrywania poszczególnych dyscyplin, potrzeb w zakresie bazy sportowej i tym podobnych - mówi w rozmowie z Onetem Henryk Urbaś, rzecznik PKOl.

- Po zakończeniu igrzysk w stolicy Białorusi na pewno dojdzie do spotkania przedstawicieli wszystkich stron potencjalnie zainteresowanych przeprowadzeniem igrzysk za cztery lata i wtedy można będzie przystąpić do sporządzenia swego rodzaju "mapy drogowej" przygotowań. Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie, by w spotkaniu tym nie uczestniczyli także przedstawiciele władz miejskich Krakowa.

Dopytujemy zatem, dlaczego. Kiedy Kraków starał się o zimowe igrzyska, koszta były znane jednak przed ogłoszeniem miasta gospodarza. - Przed ubieganiem się Krakowa o zimowe igrzyska olimpijskie znany był w 99 proc. spodziewany program sportowy, potrzeby w zakresie obiektów, połączeń komunikacyjnych oraz sztywne liczby zawodników i osób z nimi współpracujących. W przypadku igrzysk europejskich takich danych jeszcze nie ma - wyjaśnia rzecznik Urbaś.

Czy będzie referendum?

Stowarzyszenie Miasto Wspólne już w internecie zapytało krakowian, czy byliby gotowi wziąć udział w referendum w sprawie igrzysk. W 2014 roku mieszkańcy miasta w referendum wypowiedzieli się w sprawie zimowych igrzysk. Przeciwko ich organizacji zagłosowało blisko 144 tysiące mieszkańców, "za" było blisko 62,5 tysiąca osób.

Tym razem jednak ani urzędnicy marszałka, ani miejscy urzędnicy nie informowali mieszkańców nawet o tym, że starają się o pozyskanie igrzysk. Dlaczego? - Miasto nie informowało, ponieważ nie jest inicjatorem i samo nie dysponuje konkretnymi danymi dotyczącymi spraw organizacyjno-logistycznych, finansowych oraz rządowych gwarancji dla Krakowa. Do tej pory wszystkie rozmowy miały wyłącznie charakter intencjonalny, a nie szczegółowy. Takie informacje zostaną przekazane mieszkańcom i radnym, gdy dotrą do magistratu - wyjaśnia Monika Chylaszek, rzecznik prasowa prezydenta.

Przedstawiciele urzędu marszałkowskiego zapytani, dlaczego nie informowali mieszkańców, sprawy nie komentują.

Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: dawid.serafin@redakcjaonet.pl

Dalszy ciąg materiału pod wideo