Od lat chińskie towary zalewają polski rynek, a nasze wyroby są wciąż mało zauważalne w Państwie Środka. Na tle regionu Polska wypada blado.
ikona lupy />
Polski handel z Chinami / Dziennik Gazeta Prawna

Według najnowszych danych od stycznia do końca listopada ubiegłego roku sprzedaliśmy w Chinach, które mają ok. 1,4 mld ludności, towary warte zaledwie nieco ponad 1,5 mld euro – wynika z danych GUS. To aż o 35 proc. mniej, niż wyniósł eksport na Litwę, która ma tylko 2,9 mln mieszkańców.

Pod względem ludności jesteśmy na szóstym miejscu w UE. Tymczasem pod względem eksportu do Chin zajmujemy dopiero 12. pozycję. Tuż za nami są Czechy. Jednak pod względem ludności kraj ten jest na 11. pozycji w UE. Dalej jest Irlandia (20. pozycja pod względem ludności), Węgry (13. pozycja pod względem ludności) i Słowacja (19. pozycja pod względem ludności).

Lekarstwem na wzmocnienie relacji polsko-chińskich miał być uruchomiony w 2012 r. program Go China. Zainicjowały go aż cztery ministerstwa, a cel, jaki im przyświecał, był bardzo ambitny. Program miał zwiększyć wymianę handlową z drugą na świecie potęgą gospodarczą, przyciągnąć chińskie inwestycje i rozszerzyć współpracę między firmami. Według Ryszarda Turzańskiego, prezesa Silesia Chamber of Commerce Ltd – instytucji, która m.in. pomaga polskim formom nawiązać kontakty handlowe w Azji, dotychczas wydane pieniądze nie przyniosły oczekiwanych rezultatów.

Reklama

W poprzednich latach na program GoChina, PAIiIZ przeznaczał rocznie kwoty rzędu 500–600 tys. zł. – To nie są małe kwoty, można za te pieniądze bardzo wiele zdziałać – uważa Sławomir Majman, były szef Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych (PAIiIZ), obecnie dyrektor ds. promocji inwestycji międzynarodowych Dentons.

PAIiIZ precyzuje w e-mailu do nas, że na całe Go China od 2012 r. wydano 5 427 833,00 zł. W tym czasie zorganizowano m.in. 23 sesje B2B, w których uczestniczyło ponad 2 tys. polskich i chińskich przedsiębiorców, 33 konferencje, fora, seminaria i szkolenia, w których uczestniczyło ponad 6 tys. osób, 13 misji gospodarczych, w których wzięli udział przedstawiciele 247 polskich firm, dwie misje inwestycyjne do Chin i jedną misję inwestycyjną na Tajwan. W mediach chińskich ukazało się ponad tysiąc artykułów prasowych nt. Polski, a portal Gochina.gov.pl notuje ponad 1 mln odsłon rocznie – podaje PAIiIZ.

– Głównym problemem jest wciąż małe zainteresowanie polskich przedsiębiorców tamtym rynkiem, bo wciąż boimy się kierunku azjatyckiego – mówi Majman. W jego ocenie polskie firmy muszą sobie uświadomić, że rynek chiński jest osiągalny, niekoniecznie wyłącznie dla takich gigantów jak Selena czy KGHM. – Dziś wartość polskiego eksportu do Chin wciąż opiera się na miedzi. Więc jego wielkość jest uzależniona od cen surowca na świecie – podkreśla Majman.

Zdaniem Majmana od jakiegoś czasu polski biznes kładzie główny nacisk na zwiększenie naszego eksportu żywności do Chin. I właśnie takie działania mogą przełożyć się na większą obecność polskich przedsiębiorców w Azji.

Nie ma jednak handlu z Chinami bez wsparcia politycznego. W zeszłym roku zorganizowano dwie ważne wizyty. Najpierw w 2015 r. do Pekinu poleciał Andrzej Duda. W czerwcu zeszłego roku do Warszawy z rewizytą przybył prezydent Chin Xi Jinping. Rząd PiS chce jeszcze mocniej zacieśnić więzy z Chińczykami. Za kilka miesięcy do Pekinu wybiera się premier Beata Szydło. Główne tematy rozmów będą oscylowały wokół współpracy gospodarczej.

>>> Czytaj także: PiS chce zbudować jedną z największych w Europie grup stoczniowych